Przestrzeń dla sukcesu

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Wykorzystajcie szansę i podróżujcie

Brak komentarzy

Pani Olha Materynska, studentka studiów magisterskich w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu świadomie buduje swoją przyszłość zawodową. Specjalny program na naszej uczelni umożliwi jej zdobycie podwójnego dyplomu – WSH i topowej francuskiej uczelni biznesowej: Groupe ESC Troyes en Champagne we Francji. Pani Olha semestr nauki na francuskiej uczelni ma już za sobą. Opowiedziała nam o wspomnieniach przywiezionych do Polski i o tym, co było najciekawsze w czasie studiowania w Troyes.

Wyższa Szkoła Handlowa: Wybrała Pani ciekawy model studiowania - dwa semestry nauki w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu, a jeden na naszej partnerskiej uczelni ESC w Troyes. Dlaczego taki wybór?

Olha Materynska: Wybierając studia chciałam podnieść poziom swojej wiedzy z zakresu event managementu. Na początku zapoznałam się z ofertą WSH i uczelnianym programem podwójnego dyplomu. Znalazłam informacje, że WSH i uczelnia w Troyes dają szansę rozwoju w tym kierunku. Możliwość zdobycia międzynarodowego doświadczenia i tytuły, które mogę uzyskać doprowadziły do wyboru takiej drogi.

WSH: Jakie są Pani wrażenia z pobytu w Troyes?

OM: Do Troyes wyjechałam z grupą innych studentów WSH. Wszystko zaczęło się od przywitania nas na uczelni. Otrzymaliśmy pakiet niezbędnych informacji. W pierwszy dzień mieliśmy niemiłą niespodziankę ponieważ zgubiono nasze klucze od pokoju w akademiku, ale na szczęście sprawa szybko się wyjaśniła.

Można tam spotkać studentów z całego świata – Stany Zjednoczone, Meksyk, Rosja, Chiny, to tylko kilka przykładów krajów, których reprezentanci studiują w ESC. Sama infrastruktura była świetna – wszystko nowoczesne i przestronne. Studenci mają dostęp do klubu fitness, zajęć sportowych, treningów jogi i wielu innych udogodnień.

WSH: Smakowała Pani kuchnia francuska?

OM: To był dla mnie mały szok, bo Francja rzeczywiście kojarzy się ze ślimakami, serami, a na miejscu okazało się, że przede wszystkim je się pizzę, hamburgery i frytki… Globalizacja :) Istnieją oczywiście restauracje z klasyczną kuchnią, ale na co dzień studenci jedzą wszystko to, co znamy.


WSH: Tak, jak Pani wspomniała - najważniejszym celem pobytu w Troyes było zdobycie nowej wiedzy. Proszę powiedzieć kilka słów o tamtejszym system nauczania?

OM: Dla mnie najbardziej interesujące były przedmioty praktyczne. Wszystko odbywało się w sposób ćwiczeniowy, uczyliśmy się na konkretnych przykładach ze świata biznesu. Cała wiedza była przekazywana przez wykładowców z dużym doświadczeniem praktycznym.

W ESC Troyes jest trochę inny system niż znany nam w Polsce. Na początku wszystkie przedmioty są pogrupowane w blokach tematycznych. Po każdym zakończonym kursie studenci piszą egzamin lub tworzą projekt. Nie ma jednej sesji w wyznaczonym terminie.

WSH: To dobre rozwiązanie. Dzięki temu można zaliczać materiał na bieżąco. W czasie sesji wszystko kumuluje się w jednym czasie i bywa to trudne dla studentów. Co zyskała Pani dzięki zajęciom i całemu pobytowi we Francji?

OM: Przede wszystkim obroniłam tytuł MBA z zakresu event management and business tourism – otrzymam go po obronie pracy magisterskiej na naszej uczelni. Dzięki temu zakończę studia z podwójnym dyplomem.


WSH: Na zakończenie naszej rozmowy proszę powiedzieć jak zachęciłaby Pani studentów Wyższej Szkoły Handlowej do korzystania z możliwości zagranicznych wyjazdów?

OM: Taki wyjazd to fantastyczne doświadczenie. Przede wszystkim nauka życia w innym kraju i możliwość komunikowania się z przedstawicielami innych kultur. Dzięki temu człowiek może przełamać stereotypy i nauczyć się wiele o innych. Jeśli macie szansę, to ją wykorzystajcie i podróżujcie!


piątek, 2 grudnia 2016

Rozwijaj się i szukaj satysfakcji!

Brak komentarzy


Twoja Opcja Kariery to nazwa nowego projektu w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu. Celem TOK jest rozwój zawodowy i podniesienie kompetencji studentów ostatniego roku. Porozmawialiśmy z dr Małgorzatą Madej, kierownikiem projektu i wykładowcą WSH we Wrocławiu o sytuacji na rynku pracy i o tym, jak świadomie budować swoją przyszłość zawodową.

Wyższa Szkoła Handlowa: Pani Doktor, coraz częściej mówi się, że w wielu branżach nadszedł złoty okres dla pracowników. Czy to oznacza, że już nie musimy troszczyć się o samorozwój i zdobywanie nowej wiedzy tak, jak w okresie kryzysu na rynku pracy?

Małgorzata Madej: W tej chwili ogromny wpływ na zmiany na rynku pracy mają procesy demograficzne. Na rynek pracy wchodzą coraz mniej liczne roczniki – szczyt ostatniego dużego wyżu demograficznego, czyli ludzie urodzeni na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w. mają już w miarę ustabilizowaną pozycję zawodową, na emerytury odchodzą już roczniki poprzedniego wielkiego boomu, powojennego z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX w. Ich miejsce zajmują ludzie urodzeni w latach dziewięćdziesiątych, a jest ich wyraźnie mniej. Dlatego pracodawcom trudniej jest znaleźć osoby na wakujące miejsca, muszą więcej zaproponować kandydatom i bardziej dbać o utrzymanie pozyskanych już pracowników.

Jednak to nie jedyny ważny proces demograficzny, który rozgrywa się na naszych oczach. Jednocześnie rośnie długość życia, poprawia się też jego jakość. Z jednej strony obecny sześćdziesięciolatek ma przed sobą ponad 20 lat życia – trudno wyobrazić sobie, że spędzi ten czas wyłącznie na emeryturze. Z drugiej strony – czy powiedzielibyśmy o sześćdziesięciolatku „starszy pan”, „starsza pani”? Coraz częściej, dzięki zdrowemu trybowi życia i wyższej jakości opieki medycznej, są to osoby w pełni sił, sprawne i aktywne.

Wszystko to oznacza, że przedłuża się okres naszej aktywności zawodowej, a w ciągu 40-45 lat pracy bardziej zagraża nam wypalenie zawodowe. Nawet praca, którą kochamy i wykonujemy z pasją, może stać się uciążliwą mordęgą po dekadzie, nie wspominając o dwóch czy trzech. Dlatego potrzebujemy stale się rozwijać, szukać nowych inspiracji, nowych możliwości i kierunków rozwoju. Nie tylko mobilność geograficzna, ale także umiejętność zmiany pracy, branży, a nawet zawodu, będą odgrywały coraz większą rolę w kształtowaniu kariery zawodowej, która ma przynosić człowiekowi nie tylko korzyść materialną, ale również – a może przede wszystkim – satysfakcję. Nie ma satysfakcji zawodowej bez ciągłego, świadomego samorozwoju.

WSH: Czasy, w których większość swojego życia zawodowego spędzaliśmy w jednej firmie już się skończyły. Teraz oczekuje się od młodych ludzi mobilności, podejmowania ciągle nowych wyzwań. Jak odpowiednio przygotować się do zmian i wymagań jakie są stawiane przed pracownikami, którzy dopiero wchodzącą na rynek pracy?

MM: Tak, skoro będziemy pracować przez kilkadziesiąt lat, w jednej firmie bardziej zagraża nam wypalenie zawodowe i nuda. Ale też zmienił się styl życia – współcześnie bardzo wiele rzeczy i zadań wykonujemy szybciej, dlatego potrzebujemy większego urozmaicenia.
Warto też zwrócić uwagę, że nawet bez zmiany firmy często podejmujemy nowe wyzwania, próbujemy swoich sił na nowych stanowiskach i w nowych działach.
W każdym nowym miejscu musimy poznać swoistą dla tego miejsca wiedzę i wypracować odpowiednie umiejętności. Oczywiście, fundament stanowi to, czego nauczyliśmy się w szkole i na studiach – licencjackich, magisterskich i podyplomowych. Jednak u każdego pracodawcy musimy poznać szczególne zasady, procedury, praktyki.
Rzeczywiście, pracodawcy wymagają większej mobilności, otwartości, gotowości do wykonywania nowych zadań – poniekąd dlatego, że również same przedsiębiorstwa stoją w obliczu zmieniającego się, dynamicznego rynku. Ale zastanówmy się też, czego oczekują pracownicy? Jak wielu młodych ludzi, rozpoczynających teraz karierę, marzy o stabilnym stanowisku przy taśmie Fordowskiej fabryki? Nie tylko firmy, także pracownicy oczekują możliwości rozwoju, poszerzenia swoich kompetencji i odpowiedzialności.
Wydaje mi się, że to bardzo ważna sprawa zarówno dla pracodawców, jak i pracowników – tych młodych, wkraczających na rynek pracy; tych powracających po przerwach spowodowanych zdarzeniami losowymi lub uwarunkowaniami rodzinnymi; i tych wykonujących pracę w oparciu o różne umowy – miejsce na rynku pracy nie jest dane raz na zawsze. Ten, kto dziś pracuje i jest zadowolony ze swej pracy, może za rok zdecydować lub zostać postawionym wobec decyzji o zmianie miejsca lub charakteru zatrudnienia.
Jak przygotować się do takiego rynku pracy? Odpowiedź jest zarazem bajecznie prosta i piramidalnie skomplikowana: są nią kompetencje. Na dynamicznym rynku pracy najważniejszą rzeczą jest kształtowanie i ciągłe rozwijanie kompetencji, wśród nich tej najważniejszej: umiejętności stałego uczenia się. Trzeba kłaść nacisk na zdolności wnioskowania, umiejętność analizowania i syntezowania informacji, selekcję źródeł i danych, zdolności komunikacyjne, zarówno interpersonalne, jak i międzykulturowe. Kompetencje dają nam siłę i przygotowują do radzenia sobie w zmieniających się warunkach, a także w zupełnie nowych środowiskach.

WSH: Wielu studentów łączy naukę z pracą, aby podnieść swoją atrakcyjność na rynku. Co jeszcze warto robić w czasie studiów, aby świadomie budować swoją przyszłości zawodową?

MM: Faktycznie, tak jest. Mam wręcz wrażenie, że prawie wszyscy nasi studenci są aktywni zawodowo. To też wynika z współczesnego stylu życia: chcemy podejmować różne wyzwania wcześniej, a przede wszystkim dążymy do samodzielności.
Jednak w tym zabieganiu, ciągłym dążeniu do czegoś, nie należy zapominać, że studia to jest jednak wyjątkowy czas w naszym życiu. Warto znaleźć chwilę na autoanalizę, zdefiniowanie trzech komponentów i ich korelacji: jakie są nasze silne strony, jakie są nasze słabe strony i co jest naszą pasją? Jakie słabości należy wyeliminować, aby móc podążać za swoimi marzeniami? Które mocne strony warto eksponować i jak? W jaki sposób mogę się zmienić i czy tego chcę? Oczywiście, to nie są decyzje na całe życie. Zwłaszcza w kontekście procesów, o których mówiliśmy wcześniej – każdego z naszych absolwentów czeka w życiu wiele zmian i decyzji. Jednak taka baza zdefiniowana na początku ścieżki zawodowej może pomóc w uniknięciu fałszywych wyborów, szybkich porażek i straty czasu, a także przygotuje nas do zarządzania zmianą – w firmach i w wymiarze indywidualnym.
Oczywiście, od razu pojawia się wątpliwość: jak przeprowadzić taką autoanalizę, unikając popadania w nadmierne samozadowolenie albo w załamanie nerwowe, jak ogarnąć tak wiele zagadnień, ale trzymać się konkretów? Myślę, że w tym kontekście warto oprzeć się na specjalistach, np. doradcach zawodowych, którzy nadadzą takiej analizie ogólny kierunek i pomogą wyciągnąć wnioski ze zdiagnozowanych przewag konkurencyjnych i braków.

WSH: Pewnie niejednokrotnie rozmawiała Pani z absolwentami WSH, którzy prowadzą swoje firmy lub odnieśli sukces na innym polu zawodowym. Czy można znaleźć element, który ich wszystkich łączy? Czy istnieje ogólny przepis na sukces?

MM: Ogólny przepis na sukces? Nie istnieje nawet ogólna definicja sukcesu! Czy sukcesem jest praca, która przynosi nam stabilność? wysoki status materialny? satysfakcję? równowagę życia zawodowego i osobistego? a może warunki do samorozwoju? lub wręcz decydowania o innych na stanowiskach kierowniczych? Każdy z nas ma własną odpowiedź.
Jednak patrząc na naszych absolwentów, których nazwałabym ludźmi sukcesu, myślę, że mogłabym wskazać cechy łączące ich, choć wybrali bardzo różne ścieżki. Myślę, że tym, co ich wyróżnia, jest połączenie otwartości i determinacji. Potrafią definiować sobie cele i wytrwale do nich dążyć, ale potrafią też uznać swoje porażki i wyciągnąć z nich wnioski. Są gotowi poszukiwać, zmieniać się w miarę potrzeb, ale też kształtować rzeczywistość, narzucać swoją wolę.
Wiele mówi się o kształceniu praktycznym, budowaniu umiejętności zawodowych. Jednak sądzę, że tak naprawdę o sukcesie decydują właśnie te bardzo indywidualne, trudne do zdefiniowania i zmierzenia kompetencje społeczne.

WSH: W kontekście przyszłości zawodowej młodych ludzi zapytam jeszcze o projekt Twoja Opcja Kariery. Proszę powiedzieć dlaczego TOK powinien zainteresować naszych studentów i jakie korzyści wypływają z uczestnictwa w nim?

MM: Myślę, że TOK to bardzo dobry projekt dla osób, które studiują. Oferuje im trzy podstawowe korzyści.
Po pierwsze, możliwość rozpoznania swoich kompetencji. Narzędzie do diagnozowania kompetencji, opracowane przez psychologów i doradców zawodowych, obejmuje bardzo wiele dziedzin z zakresu rozumowania, komunikacji, decydowania i wielu innych. Zapoznanie się z raportem z takiego bilansu kompetencji pozwoli studentom lepiej poznać siebie, zidentyfikować swoje atuty i miejsca potencjalnego rozwoju.
Po drugie, TOK przewiduje opracowanie indywidualnej ścieżki rozwoju we współpracy między studentem a doradcami zawodowymi. Wbrew pozorom, to bardzo istotna sprawa – ogólne recepty zawsze dobrze wyglądają na plakatach, ale rzadko działają w praktyce. Każdy uczestnik projektu będzie mógł omówić swoje mocne i słabe strony z doradcami, dowiedzieć się nieco o sobie, o możliwościach prowadzenia działalności gospodarczej, o sposobach rozwijania kompetencji, ale także o tych podstawowych sprawach: jak tworzyć cv, jak zachować się w czasie rozmowy kwalifikacyjnej w zależności od charakteru pracy i firmy. Indywidualizacja sprawia też, że student nie będzie marnować czasu na rzeczy, które wie, tylko porozmawia z doradcą o sprawach, które naprawdę są mu potrzebne.
Po trzecie wreszcie, projekt oferuje wsparcie dla osób rozpoczynających lub zmieniających pracę. Mentoring i coaching w nowym miejscu pracy są niezbędne, a bardziej doświadczeni pracownicy często mają problem z wygospodarowaniem czasu i poświęceniem uwagi nowym osobom. TOK przewiduje specjalne wynagrodzenie, dzięki któremu  pracodawca będzie mógł wyznaczyć specjalną osobę, a ona zajmie się wprowadzeniem uczestnika projektu w nowe miejsce pracy.

Myślę, że tym, co wyróżnia TOK, jest ogromna elastyczność. To projekt, który daje studentom możliwości, narzucając im bardzo niewiele. Stosunek kosztów do potencjalnych korzyści – doskonały, co powinien docenić każdy pracownik, nie tylko początkujący!

 



piątek, 5 sierpnia 2016

Na pewno zrobię to jutro…

Brak komentarzy

„Znowu nie nauczyłem się na egzamin”, „zabiorę się za ten projekt jak tylko zobaczę, co nowego na Facebooku”. Znasz to? Jak często zdarza Ci się odkładać zaplanowane czynności na później? Czy musisz walczyć ze swoim poczuciem winy po kolejnym niedotrzymanym terminie? Prokrastynacja, to słowo, które warto znać.

W przestrzeni publicznej pojawia się wiele określeń, które mogą przedstawić w negatywnym świetle inne osoby. Jednak co robić, gdy usłyszymy, że jesteśmy prokrastynatorami? Powinniśmy od razu się obrazić, czy życzliwie uśmiechnąć, aby nie zdradzić, że nie znamy tego określenia?

Prokrastynacja to zaburzenie, które oznacza patologiczne przekładanie czynności na później pomimo możliwości ich wykonania – przejawia się w wielu dziedzinach życia. Prokrastynatorzy odczuwają trudności z zabraniem się do pracy i w związku z tym odkładają jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie spodziewają się natychmiastowych efektów.
To zaburzenie często współwystępuje z perfekcjonizmem, a źródła prokrastynacji należy szukać w strachu przed porażką i…sukcesem. Tak - sukcesem, ponieważ prokrastynator, obawia się, że jego perfekcyjnie wykonane zadanie może być przyczyną zazdrości lub większej liczby obowiązków dlatego odwleka wykonanie na przykład projektu. Porażką, bo za wysoko postawiona poprzeczka może wzbudzać lęk przed możliwością wykonania zadania w sposób niedostatecznie dobry. Wówczas odraczanie staje się wymówką i usprawiedliwieniem.

Problem patologicznego odkładania czynności nie jest niczym nowym, jednak współczesny świat, który oparty jest na nieograniczonych możliwościach korzystania z nowych technologii sprzyja prokrastynacji. „Dzięki” portalom społecznościowym i innym pochłaniaczom naszej uwagi coraz łatwiej złamać naszą silną wolę i oderwać od zaplanowanej pracy.

Jak można rozpoznać osobę cierpiącą na prokrastynację?

´  Przy trudnym, długoterminowym zadaniu traci motywację do pracy i  wiarę w siebie, boi się popełnić błąd, więc odracza rozpoczęcie realizacji
´  Wypełnia swój dzień prostymi pracami, których nie musi wykonać natychmiast – robi to jednak, aby nie podjąć się właściwego zadania
´  Przykład? Rozpoczęcie zaplanowanego zadania, a następnie przeglądanie Facebooka lub gotowanie obiadu
´  „Czeka na właściwy czas”, idzie spać bo musi być wypoczęty przed zadaniem, nie realizuje czynności, bo miejsce nie jest do tego przygotowane itp.

Teraz kilka metod radzenia sobie z prokrastynacją:

´  Założenie konkretnego planu
- im zadanie zostanie bardziej szczegółowo opisane, tym większa szansa na jego realizację
- szczegółowe zapisanie planu działania i wizualizowanie go
´  Plan dnia, który zaczyna się od zadań najważniejszych, a kończy na tych, które mogą poczekać
´  W trosce o komfort psychiczny zaczynaj od zadań najtrudniejszych
´  Dbanie o własną motywację – nagradzaj się po zrealizowaniu planu
´  Tworzenie kalendarzy, grafików, używanie aplikacji na telefon, które będą nam przypominać o zadaniu
´  Uporządkowane miejsce pracy – biurko, komputer– nie możemy być rozproszeni
´  Daj sprawdzić i ocenić swoją pracę innym – pozytywna mobilizacja
´  Spraw, aby to, co robisz było atrakcyjne

Na koniec pamiętajmy, że prokrastynacja to zaburzenie, którego nie można traktować jak łatwej wymówki w trakcie wykonywania codziennych obowiązków. Osoby cierpiące na tę dolegliwość często są stereotypizowane przez innych i mają zaniżone poczucie własnej wartości, stany lękowe, poczucie winy. W takich sytuacjach trzeba sztywno trzymać się planu, który się założyło, być konsekwentnym we własnych postanowieniach i realizować wcześniej opisane metody walki. 



piątek, 22 lipca 2016

Zawody przyszłości. Co nas czeka?

9 komentarzy


Z jakimi obszarami będą związane zawody przyszłości? Jak zaplanować swoją edukację i dlaczego rozmowa z drugim człowiekiem jest tak ważna? Dr Dariusz Socha, Dyrektor Studiów Podyplomowych w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu, właściciel firmy szkoleniowej Adviser i wieloletni doradca, odpowiedział nam na te pytania w inspirującej rozmowie

Wyższa Szkoła Handlowa: Panie Doktorze, według Pana młodzi ludzie przy wyborze swojej ścieżki edukacyjnej powinni przede wszystkim obserwować trendy na rynku pracy czy kierować się swoimi pasjami i zainteresowaniami? Mówiąc krótko – serce czy rozum?

Dr Dariusz Socha: Najlepiej połączyć te dwie rzeczy. Jednak, gdybym miał wybrać, to powiedziałbym, że pasja jest najważniejsza, ponieważ determinuje ona całość działania.

Rynek szkoleniowy i edukacyjny obserwuję już od 15 lat. W tym czasie widzę, że jeszcze dwa lat wstecz było to wszystko w jakimś stopniu uporządkowane – wówczas można było zauważyć duże zainteresowanie obszarami z zakresu socjologii czy innych nauk humanistycznych. Później trend odwrócił się na rzecz kierunków technicznych, ale teraz widzę pewnego rodzaju zamieszanie – właściwie nie bardzo wiadomo co wybrać, aby była gwarancja zatrudnienia, bo w moim przekonaniu nawet wykształcenie politechniczne nie gwarantuje pracy. Mówię to w sensie wszechstronnych umiejętności kandydata. Często rozmawiam z pracodawcami, którzy opowiadają o pracownikach mających wykształcenie i zdolności techniczne, ale w dużej części nie potrafią się komunikować czy współpracować w grupie.

Rozumiem, że według Pana zaszło to wszystko za daleko – od jakiegoś czas promuje się kierunki techniczne, ale jednocześnie nie daje się studentom tych kierunków możliwości podwyższenia poziomu kompetencji społecznych.

Badania jednoznacznie pokazują, że kompetencje społeczne są niezbędne do funkcjonowania w środowisku pracy, dlatego ten aspekt powinien być poddany szczegółowej analizie na polskich uczelniach.

Powiedział Pan o tym, że rynek zmienił się, panuje zamieszanie i brak jest punktów odniesienia. Kiedyś absolwenci szkół wyższych mogli z większym prawdopodobieństwem przewidzieć swoją przyszłość zawodową, a teraz funkcjonują na ruchomych piaskach. Czy według Pana młodzi ludzie są przygotowani do tak zmiennego środowiska?

Młodzi ludzie powinni przede wszystkim wiedzieć, że efekty pracy nigdy nie przychodzą natychmiast – duży sukces, to duże poświęcenie. Liczy się praca u podstaw. W świecie, który oparty jest na szybkich rozwiązaniach i półśrodkach docenia się wiedzę opartą na trwałych fundamentach, szacunek do innych, umiejętność współpracy czy po prostu czytanie książek. W dobie rozwoju nowych technologii (Facebook, Instagram, Twitter) wiele wartości się zdewaluowało. Ci, którzy potrafią nawiązywać do takiego interdyscyplinarnego sposobu działania są bardziej kreatywni, a tym samym bardziej wartościowi dla organizacji.  Myślę, że jest to klucz do sukcesu w tym skomplikowanych realiach.


Panie Doktorze, ale warto porozmawiać również o tym, co nas czeka. Jakie profesję, według Pana, będą zawodami przyszłości?

Zawody przyszłości będą ogniskować się wokół trzech dziedzin. Przede wszystkim obszar związany z szeroko rozumianą informatyką – testerzy oprogramowania, osoby tworzące gotowe rozwiązania technologiczne, elektrotechnicy. Druga dziedzina związana jest z demografią. Przez ostatni wiek średnia długość życia człowieka wzrosła o 30 lat, dlatego w przestrzeni społecznej żyje coraz liczniejsza grupa osób starszych mających wiedzę i zasoby finansowe do tego, aby dbać o swoje zdrowie. Dzięki temu pojawia się nisza dla takich zawodów jak masażyści, rehabilitanci czy geriatrzy. W tym kontekście obserwuję we Wrocławiu nowe obiekty, które są bardzo dobrze wyposażone i będą świadczyć usługi związane z opieką nad osobami starszymi – jest to dynamicznie rozwijający się obszar. Trzecia dziedzina dotyczy obszaru zdrowia. Wraz ze wzrostem świadomości ludzie doceniają rolę zdrowej żywności i zdrowego trybu życia. Takie zawody jak na przykład dietetyk czy trener personalny będą coraz bardziej zyskiwać na znaczeniu.
Mówiąc o coraz większej świadomości społeczeństwa warto wspomnieć o jeszcze jednym obszarze, który będzie się rozwijał, a związany jest z chęcią osobistego rozwoju zawodowego. Mam tutaj na myśli działania związane z coachingiem i mentoringiem. Osoby, które osiągnęły już wysoki status społeczny będą nadal chciały się rozwijać i dlatego ta dziedzina również zyska na wartości. Jako dyrektor studiów podyplomowych w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu przy każdej okazji zachęcam do zapoznania się z naszą ofertą, ponieważ znajdują się tam kierunki odpowiadające wyzwaniom współczesnego rynku pracy.

Wyszliśmy od diagnozy o skomplikowanej rzeczywistości i o tym, że trudno odnaleźć się na rynku pracy. Dzięki takim profesjom jak doradca zawodowy czy mentor będzie można łatwiej przejść przez ten zamęt poznawczy?

Tak, profesjonalny doradca będzie mógł badać, diagnozować i podpowiadać ewentualne drogi rozwoju osobistego i zawodowego.

Panie Doktorze, gdyby miał Pan stworzyć zbiór dobrych rad dla młodych ludzi rozpoczynających swoje życie zawodowe, to co by Pan im powiedział?

Po pierwsze, nie możemy zapętlić się w obszarze nowych technologii. Nie powinniśmy ulec pokusie, że nowe technologie są antidotum na rzeczywistość. Po drugie, ja sam jestem interakcjonistą symbolicznym, rozmowa z drugim człowiekiem mnie inspiruje, pobudza intelektualnie i rozwija. Jeśli wolno mi coś zasugerować młodym ludziom, to chciałbym, aby zastanowili się na tym, czy nie za daleko odeszli od zwykłej, klasycznej rozmowy z drugim człowiekiem. Interakcja, wymiana poglądów, przebywanie z drugą osobą jest również potrzebne dla higieny umysłu, odpoczynku i wydajniejszej pracy. Byłem przez pewien czas ekspertem Wielkopolskiej Akademii Nauki i Rozwoju, spotykałem się z dyrektorami szkół oraz nauczycielami. Moim zadaniem była między innymi diagnoza i doradztwo w aspekcie wychowania przyszłych pokoleń. Podczas tej pracy dostrzegłem przede wszystkim, że młode osoby doskonale poruszają się w obszarze gier komputerowych, a jednocześnie nie potrafią rozmawiać ze swoimi rodzicami, ale również i rówieśnikami. Ponadto, uczniowie często nie wiedzą czym jest współpraca w grupie. Chcę przez to powiedzieć, że rozmowa z drugim człowiekiem jest bardzo ważna i determinuje dalsze działania. Po drugie, każda młoda osoba powinna pamiętać również o pozytywnej formie aktywności, która buduje naszą osobowość. Myślę tu przede wszystkim o wolontariacie, sporcie i wszystkim tym, co pozwala poznać siebie i innych. Mówiąc krótko – dobro zawsze wraca dlatego wychodźmy z inicjatywą, działajmy i spodziewajmy się tego dobrego.  

sobota, 16 lipca 2016

IUSARGames - ekstremalna przygoda (część 2)

Brak komentarzy



Wspaniałe zachody słońca, egzotyczne widoki, ale przede wszystkim trudne zmagania z konkurencją i własnymi słabościami - tego doświadczyła grupa studentów Wyższej Szkoły Handlowej podczas pobytu na Cyprze. W pierwszej części relacji mogliśmy dowiedzieć się czym jest IUSARGames. W drugiej części, Filip Janczak, student II roku Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Przewodniczący Samorządu Studenckiego WSH i główny koordynator IUSAR Team WSH, pasjonująco opisał szczegóły wszystkich konkurencji i tego jak poradzili sobie z nimi reprezentanci WSH...

Zakwaterowani zostaliśmy w czteroosobowych domach, w związku z czym musieliśmy zostać rozdzieleni. Ruslan, Vadym i Olech zamieszkali razem ze mną, Nazar i Kuba zostali przydzieleni do drużyny z Rosji i Kazachstanu. Ja jako team leader dostałem wydzielony pokój z widokiem na morze, czego zazdrościła mi reszta ekipy. Widoki były naprawdę świetne, choć nie jestem typem romantyka, doceniałem szczególnie zachody słońca. Wiem, że brzmi to dość sztampowo, ale możecie mi wierzyć, że słońce na wyspie jest zupełnie nieporównywalne do tego tutaj. Podczas zachodu można dostrzec gołym okiem rzeczywisty ruch słońca, robi to wielkie wrażenie. Samo miejsce było piękne, ale wyglądało też dość surowo. Linia brzegowa wysiana była tylko ostrymi skałami, w samej wodzie również znajdowało się parę większych kamieni, na szczęście po namowie Kuby wyposażyłem się w niezawodny sprzęt, jakim były Crocsy. Wszystko to jednak wyglądało naprawdę świetnie, Morze Śródziemne przez to, że jest tak słone, jest naprawdę czyste. Można było dostrzec pod wodą wszystko to, co znajdowało się paręnaście metrów przed tobą.



Pierwsze trzy dni spędziliśmy na treningach i na zapoznawaniu się z przedstawicielami innych Uczelni. Drużyn było dwadzieścia z krajów takich jak: Turcja, Rosja, Kazachstan, Kirgistan, Nepal, Indonezja, Pakistan, Somalia. Poza samym treningiem dodatkowym wyzwaniem, dla nas była również różnica klimatów. W Polsce kwiecień należy raczej do zimnych miesięcy, przeskok w około 28 stopni Celsjusza był dość wymagającym wyzwaniem.

Podczas przygotowań mieliśmy okazję poznać teren oraz sprzęt, który mieliśmy potem wykorzystywać podczas rozgrywek. Z całego wyjazdu okres treningu był w mojej ocenie najlepszy. Wszystkie drużyny były do siebie mega przyjaźnie nastawione, przez co każdy wieczór spędzaliśmy na wspólnych tańcach, śpiewach, grach, czy też wspólnym treningu umiejętności ratowniczych. Było to dla nas bardzo fajne doświadczenie jako Europejczyków. Mogliśmy poznać weselne gry i zabawy z najdalszych zakątków świata, a przy okazji pokazaliśmy również naszą kulturę. Wyjątkowym hitem okazały się nasze kaczuszki, które wszyscy później bardzo chętnie i żywiołowo powtarzali.
Czwarty dzień był dla nas dniem oficjalnego rozpoczęcia. Ceremonia otwarcia odbyła się w Girne American University. Ruslan dumnie i godnie niósł flagę Polski, a my podczas marszu prezentowaliśmy nasze wyposażenie. Kampus GAU jest naprawdę zadziwiający, korty tenisowe, ścianki wspinaczkowe, boiska, miejsca grillowe i wszystko inne, czego studenci potrzebują. Tego dnia losowaliśmy również miejsca startowe podczas rozgrywek. Wylosowałem nam ostatnią pozycję startową, czyli z praktycznego punktu widzenia – najlepszą. Piątego dnia pierwsza dziesiątka rozpoczynała rozgrywki, my jako iż wylosowaliśmy ostatnią pozycje, mogliśmy podpatrzeć, jak inne drużyny radzą sobie z zadaniami. Cały dzień spędziliśmy na trybunach, notując i obserwując, wiedząc, że następnego dnia będziemy wykonywać te same zadania.


Szósty dzień był dla nas pierwszym dniem startu. Pierwsze zadanie, jakie nas czekało, to wyciągnięcie osoby poszkodowanej z gruzów: musieliśmy przebić się przez trzy płyty (drewno, metal i cement) po to, by dotrzeć do osoby znajdującej się pod gruzami. W tym zadaniu wyznaczyłem Ruslana i Nazara na osoby wchodzące do tunelu, ponieważ byli najlepiej przygotowani pod względem fizycznym do tego zadania. Reszta z nas była wsparciem zewnętrznym, mimo to wymagało to od nas dużej koordynacji i współpracy, tak aby poszczególne narzędzia były podawane jak najsprawniej. Jedną z ciekawszych obserwacji, jakie poczyniliśmy, to fakt iż każda nacja miała swoje plusy i minusy w stosunku do innych drużyn np. my jako wysocy i względnie silni zdecydowanie łatwiej pokonywaliśmy tor przeszkód, jednak wchodząc w gruzy napotykaliśmy duży problem, bo w bardzo ciasnej przestrzeni trudno było nam się poruszać. Zawodnicy z Indonezji natomiast byli o wiele niżsi, więc mieli problemy w trakcie toru przeszkód, później jednak nadrabiali w tunelu. Z pierwszym zadaniem poradziliśmy sobie dzięki dobremu przygotowaniu – jeszcze przed rozpoczęciem ustaliliśmy podział pracy, każdy wiedział, którą część zadania ma wykonać, orientowaliśmy się też w sprzęcie, niezbędnym do przebijania kolejnych barier.



Następnym zadaniem do wykonania tego dnia była gra terenowa. W ciągu maksymalnie 90 minut mieliśmy odnaleźć 5 punktów na podstawie podanych współrzędnych. Musieliśmy posługiwać się kompasem i mapą. W tym zadaniu niezwykle ważna była orientacja w terenie oraz umiejętność czytania mapy. Zarówno ja i Ruslan byliśmy odpowiednio przeszkoleni z tego zakresu, w związku z czym współdziałając uzyskaliśmy bardzo dobry wynik końcowy. Zadanie to było o tyle trudne, iż w środku największego skwaru musieliśmy biegać po górach. Ostatecznie zadanie ukończyliśmy z wynikiem 4 / 5, co było bardzo dobrym rezultatem – prawie żadna drużyna nie poradziła sobie z kompletem punktów do odnalezienia. Po tym zadaniu czekał nas kolejny dzień odpoczynku, który spędziliśmy na plaży.

Ósmy dzień był kolejnym dniem rozgrywek dla naszej drużyny, zaczynaliśmy od transportowania osoby poszkodowanej nad urwiskiem. Było to jedno z najfajniejszych zadań, ponieważ musieliśmy wspinać się na ściankę wspinaczkową, a później jedna osoba miała zjechać na linie wraz z poszkodowanym. W tym zadaniu Kuba miał za zadanie asekurację poszkodowanego podczas zjazdu, my zajmowaliśmy się przygotowaniem poszkodowanego. Podczas wykonywania tego zadania, musieliśmy użyć umiejętności nabytych podczas naszych treningów, tj. wiązania różnego rodzaju węzłów i techniki schodzenia ze stromych urwisk. Napotkaliśmy małe problemy związane z zablokowaniem się węzła, jednak mimo to nie poddaliśmy się i ukończyliśmy zadanie z powodzeniem.  Jestem niezwykle dumny, ponieważ pomimo trudności ze wspinaczką podczas treningu, podczas wykonywania zadania w trakcie rozgrywek poradziłem sobie z tym świetnie.
Po paru godzinach odpoczynku przyszedł czas na ratowanie osoby z wypadku samochodowego. Dostaliśmy za zadanie wyciągnąć osobę poszkodowaną z samochodu przy jednoczesnym odgięciu kierownicy. To zadanie było dla nas dość pechowe, ponieważ wylosowaliśmy samochód bez zderzaka, który bardzo ułatwia zadanie. Każdy z nas wykonał jednak swoją część pracy bardzo dobrze, Vadym wykazał się dużą wytrzymałością fizyczną podczas przecinania samochodu, a Ruslan i Nazar podczas samego odginania kierownicy. Pomimo ogromnych problemów udało nam się wyciągnąć poszkodowanego z samochodu, wykazaliśmy się przy tym umiejętnością szybkiej reakcji na niespodziewane okoliczności.



Jako, iż był to ostatni dzień rozgrywek, po pięciu godzinach odpoczynku wyruszyliśmy na ostatnie zadanie nocne.  Polegało ono na tym, iż od 22 do 8 rano musieliśmy ,,przetrwać” w górach. Całość zorganizowana była w ten sposób, że maszerowaliśmy do punktów zbiórki, gdzie organizowane były mini gry między drużynami. To zadanie wspominamy jako dość zabawne, ale i smutne: w trakcie rozgrywek nocnych powoli docierało do nas, ze zbliżamy się ku końcu naszej przygody.

Dziewiąty dzień był dniem poświęconym ceremonii zamknięcia IUSARGames 2016, podczas, której rozdawane były medale. Ostatecznie zajęliśmy 8 miejsce na 20 drużyn. Ten dzień był dla nas wszystkich wyjątkowo przykry. Podczas wręczania medali zdawaliśmy sobie sprawę, że to już koniec tej wielkiej przygody. Po powrocie do Esentepe rozpoczęły się pożegnania. Każda z drużyn odjeżdżając, była żegnana jak wieloletni przyjaciele. Nasza drużyna jako ostatnia opuszczała Sivil Savunma Esentepe Sosyal Tesisleri, następnego dnia byliśmy już w Polsce.

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że wyjazd ten był dla nas czymś niezwykłym. Pierwszy raz mieliśmy możliwość obcowania z tak ogromną różnorodnością ludzi, zwyczajów i kultury. Z perspektywy czasu widzę, jak ważne jest, abyśmy dalej zacieśniali swoje relacje. Pomimo odległości, które nas dzielą musimy pamiętać o motcie organizacji ,,United we are strong”, dzięki czemu w przyszłym roku osiągniemy jeszcze więcej, a nowe osoby, które zamierzamy zrekrutować do drużyny, przeżyją niezwykłą przygodę tak jak my!




poniedziałek, 4 lipca 2016

IUSARGames - ekstremalna przygoda (część 1)

Brak komentarzy



Gry terenowe w górach, ratowanie poszkodowanych oraz możliwość wykorzystania umiejętności w trudnych warunkach - tego wszystkiego doświadczyli studenci WSH podczas pobytu na Cyprze. Czym jest IUSARGames? Jak przygotować się do dużego wyzwania i dlaczego warto być aktywnym społecznie? Na te pytania w swoim wpisie odpowiedział Filip Janczakstudent II roku Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Przewodniczący Samorządu Studenckiego WSH i główny koordynator IUSAR Team WSH. Zapraszamy do przeczytania pierwszej części relacji z kwietniowego wyjazdu.


Na początku maja 2015 Pani Rektor dr Irena Tomys oraz Pan Kanclerz Selcuk Mustafa Ozcan wylecieli na Cypr Północny, by podpisać porozumienie między Wyższą Szkoła Handlową we Wrocławiu a organizacją International Universities Search and Rescue Council. Jest to organizacja zrzeszająca uczelnie z wielu państw świata, która stawia sobie za cel promowanie działalności związanej z ratownictwem medycznym wśród studentów. Uczelnie, które należą do tej organizacji, przez cały rok prowadzą aktywność o charakterze wolontariatu, ucząc studentów i innych członków lokalnych społeczności na temat zagrożeń naturalnych, umiejętności reakcji i działania, a dzięki temu otrzymują prawo do wydelegowania szóstki studentów, którzy będą reprezentować Uczelnię podczas corocznych rozgrywek ratownictwa medycznego IUSARGames odbywających się na Cyprze Północnym.

Wiadomość o tym, iż zostałem mianowany na koordynatora projektu IUSARGames2016 w WSH była dla mnie miłym zaskoczeniem. Dowiedziałem się o tym w trakcie Juwenaliów, zaraz po moich urodzinach, stąd pamiętam dokładną datę 12 maja.  Początkowo temat organizacji tego przedsięwzięcia był dla mnie czarną magią, musiałem przedrzeć się przez materiały przekazane przez IUSaRC przedstawiające m.in. podstawowe informacje o organizacji, akcje, które należało zorganizować we Wrocławiu, dokładne informacje na temat sprzętu, jaki drużyna powinna zabrać na IUSaRGames, oraz informacje o pięciu etapach rozgrywek.


Po zapoznaniu się z materiałami przygotowałem wstępny plan działania. Najważniejszym zadaniem na tym etapie było znalezienie osób chętnych do uczestnictwa w IUSARGames2016, tak aby po wakacjach ruszyć pełną parą. Oferta wyjazdu okazała się na tyle atrakcyjna, iż cały zespół udało mi się zebrać w ciągu paru dni. Okres wakacyjny spędziliśmy na wymianie maili na temat akcji społecznych, które musieliśmy zorganizować we Wrocławiu.  Wiedzieliśmy, że przygotowanie i przeprowadzenie tych wydarzeń będzie ciężką pracą, a sam wyjazd miał być ukoronowaniem całorocznego wysiłku.
Pierwsza akcja jaką zorganizowaliśmy, była związana z edukowaniem dzieci na temat właściwego zachowania podczas powodzi.  We Wrocławiu cyklicznie zdarzają się powodzie, niektóre z nich, nawet w ostatnich dekadach, były katastrofalne, dlatego uznaliśmy, że to bardzo ważne, aby zwłaszcza najmłodsi wiedzieli, jak zareagować w sytuacji zagrożenia, nie wpadając w panikę i podejmując odpowiedzialne decyzje. Przeprowadziliśmy warsztaty i ćwiczenia dla ponad 40 dzieci w wieku 10-13 lat. Było to dla nas niezwykle doświadczenie, ponieważ jako studenci mieliśmy możliwość wcielić się w rolę nauczycieli.
Zgodnie z założeniami po pierwszej akcji – edukacyjnej – druga miała mieć charakter charytatywny. Postanowiliśmy ją poświęcić pomocy dla niepełnosprawnego dziecka. Udało nam się pozyskać wielu sponsorów dla wsparcia tej ważnej sprawy i zorganizowaliśmy spore wydarzenie na terenie naszej Uczelni: aukcję charytatywną, salon gier oraz sprzedaż własnych wypieków. Akcja była bardzo dużym sukcesem – zebraliśmy prawie 2.000 zł i przekazaliśmy je rodzinie, która zbiera środki na niezbędną okulistyczną operację kilkuletniego Wiktorka. To zadanie uświadomiło nam, jak wiele możemy zrobić dla innych i jak wielu potrzebujących jest wokół, ale jednocześnie było chyba dla nas najbardziej zbliżające, ponieważ mogliśmy spędzić ze sobą naprawdę dużo czasu, bawiąc się przy tym świetnie.

Jednocześnie nie zapominaliśmy o treningu. Musieliśmy przygotować się tak dobrze, jak było to możliwe. Postanowiliśmy, że zwrócimy się o pomoc do specjalistów. Skontaktowaliśmy się z firmą, która organizowała profesjonalne szkolenia kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP), jest to rozszerzony poziom pierwszej pomocy, którą muszą opanować wszyscy funkcjonariusze policji, straży miejskiej czy straży pożarnej. Dla nas – studentów Bezpieczeństwa Wewnętrznego, była to świetna okazja, by poznać służby mundurowe od praktycznej strony. Każdy z uczestników po zakończeniu kursu otrzymał tytuł Ratownika.
Nie będę opisywał wszystkich formalności, które musieliśmy dopełnić, ale cały proces zakupu sprzętu, zamawiania biletów i ubezpieczenia też był skomplikowany i wymagał od nas dużego wysiłku. Przejdę do najlepszej części, czyli do samego wyjazdu, który był dla nas wielką przygodą i nagrodą za pracę włożoną w całoroczny projekt IUSaRC 2016.

Z Wrocławia wyruszyliśmy 20 kwietnia i lecieliśmy na Cypr z dwoma międzylądowaniami: w Warszawie i w Istambule. Lotnisko w Istambule jest naprawdę ogromne, jest mega dużo sklepów, kawiarni i pokojów relaksu. Spędzilibyśmy tam naprawdę świetny czas, gdybyśmy mieli pieniądze… Studencka wersja lotniska to jedna kawa w Starbuksie na trzy godziny siedzenia przy wi-fi. Po około pięciu godzinach oczekiwania, wyruszyliśmy do docelowego lotniska w Ercanie. Na miejscu wylądowaliśmy w środku nocy i natychmiast spotkaliśmy naszych opiekunów Ibrahima oraz Berrin. Całość wyglądała dość komicznie, ponieważ nie spodziewaliśmy się, iż naszymi opiekunami będą funkcjonariusze Sivil Defense (coś w rodzaju naszej straży miejskiej) oraz tego, że wyłapią nas jeszcze przed wyjściem z lotniska. Pamiętam, jak Berrin wyskoczyła przed nas, machając rękoma z zapytaniem, czy jesteśmy z Polski. Wyglądało to dość zabawnie, ale faktycznie organizacja była bardzo sprawna. Przedstawiciele Sivil Defense zaprowadzili nas bez kolejki do odprawy, a następnie dostaliśmy 30 dniową wizę na pobyt na Cyprze. Jako iż kraj ten nie jest uznawany przez większość państw świata, pieczątki są wydawane na osobnym papierze, po to by paszporty były nadal akceptowane na granicach. Już na lotnisku poznaliśmy ekipę z Nepalu, która – jak się okazało – leciała tym samym samolotem, a potem pojechaliśmy na miejsce docelowe, do siedziby Sivil Savunma Esentepe Sosyal Tesisleri.


Już wkrótce druga część relacji. 

wtorek, 14 czerwca 2016

Zaufanie lepsze od dominacji

Brak komentarzy

Czy przywództwo powinno być oparte na demonstracji siły czy zaufaniu? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w jednym z polskich wydań Harvard Business Review.

Autorzy artykułu podkreślają, że większość liderów stawia na autoprezentację, która podkreśla ich siłę i kompetencje. Jednak jest to ryzykowna strategia. Taki lider naraża się na wzbudzenia wśród swoich pracowników lęku będącego prostą drogą do zablokowania ich twórczych możliwości i efektywnej pracy. Badania pokazują, że sprawne oddziaływanie na ludzi powinno być oparte na życzliwości, a nie wywoływaniu strachu. Życzliwość wobec podwładnych tworzy fundamenty zaufania, którego tak mocno brakuje w polskim kontekście. Alex Todorov, psycholog społeczny udowadnia, że dokonując osądów na temat innych najszybciej odczytujemy objawy serdeczności niż kompetencji. Na tworzenie atmosfery życzliwości składa się wiele werbalnych i niewerbalnych elementów. Warto na co dzień pokazywać swoim pracownikom, że ceni się ich zaangażowanie, pomysłowość i wkład w działalność organizacji. Taka postawa zaowocuje zadzierzgnięciem więzi z otoczeniem i przede wszystkim przyczyni się do możliwości zmian postaw, co jest niezbędnym elementem do przekonania współpracowników to swoich racji.

Zapraszamy do biblioteki Wyższej Szkoły Handlowej we Wrocławiu po pełną treść artykułu.


Amy J.Cuddy, Matthew Kohut, John Neffinger, Przywództwo zaczyna się od zaufania, „Harward Business Review Polska”, kwiecień 2015, s. 36-44

Popularne posty