poniedziałek, 12 grudnia 2016
Wykorzystajcie szansę i podróżujcie
Pani Olha Materynska, studentka studiów magisterskich w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu świadomie buduje swoją przyszłość zawodową. Specjalny program na naszej uczelni umożliwi jej zdobycie podwójnego dyplomu – WSH i topowej francuskiej uczelni biznesowej: Groupe ESC Troyes en Champagne we Francji. Pani Olha semestr nauki na francuskiej uczelni ma już za sobą. Opowiedziała nam o wspomnieniach przywiezionych do Polski i o tym, co było najciekawsze w czasie studiowania w Troyes.
Wyższa Szkoła Handlowa: Wybrała Pani ciekawy model studiowania - dwa semestry nauki w
Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu, a jeden na naszej
partnerskiej uczelni ESC w Troyes. Dlaczego taki wybór?
Olha Materynska: Wybierając studia chciałam
podnieść poziom swojej wiedzy z zakresu event managementu. Na początku
zapoznałam się z ofertą WSH i uczelnianym programem podwójnego
dyplomu. Znalazłam informacje, że WSH i uczelnia w Troyes dają szansę rozwoju w tym kierunku. Możliwość zdobycia międzynarodowego doświadczenia i
tytuły, które mogę uzyskać doprowadziły do wyboru takiej drogi.
WSH: Jakie są Pani wrażenia z pobytu w Troyes?
OM: Do Troyes wyjechałam z grupą
innych studentów WSH. Wszystko zaczęło się od przywitania nas na uczelni.
Otrzymaliśmy pakiet niezbędnych informacji. W pierwszy dzień mieliśmy niemiłą niespodziankę
ponieważ zgubiono nasze klucze od pokoju w akademiku, ale na szczęście sprawa
szybko się wyjaśniła.
Można tam spotkać studentów z całego świata – Stany Zjednoczone,
Meksyk, Rosja, Chiny, to tylko kilka przykładów krajów, których reprezentanci
studiują w ESC. Sama infrastruktura była świetna – wszystko nowoczesne i
przestronne. Studenci mają dostęp do klubu fitness, zajęć sportowych, treningów
jogi i wielu innych udogodnień.
WSH: Smakowała Pani kuchnia francuska?
OM: To był dla mnie mały szok, bo
Francja rzeczywiście kojarzy się ze ślimakami, serami, a na miejscu okazało
się, że przede wszystkim je się pizzę, hamburgery i frytki… Globalizacja :) Istnieją oczywiście
restauracje z klasyczną kuchnią, ale na co dzień studenci jedzą wszystko to, co
znamy.
WSH: Tak, jak Pani wspomniała - najważniejszym celem pobytu w Troyes było
zdobycie nowej wiedzy. Proszę powiedzieć kilka słów o tamtejszym system
nauczania?
OM: Dla mnie najbardziej interesujące
były przedmioty praktyczne. Wszystko odbywało się w sposób ćwiczeniowy,
uczyliśmy się na konkretnych przykładach ze świata biznesu. Cała wiedza była
przekazywana przez wykładowców z dużym doświadczeniem praktycznym.
W ESC Troyes jest trochę inny system niż
znany nam w Polsce. Na początku wszystkie przedmioty są pogrupowane w blokach
tematycznych. Po każdym zakończonym kursie studenci piszą egzamin lub tworzą
projekt. Nie ma jednej sesji w wyznaczonym terminie.
WSH: To dobre rozwiązanie. Dzięki temu można zaliczać materiał na bieżąco. W
czasie sesji wszystko kumuluje się w jednym czasie i bywa to trudne dla
studentów. Co zyskała Pani dzięki zajęciom i całemu pobytowi we Francji?
OM: Przede wszystkim obroniłam tytuł
MBA z zakresu event management and business tourism – otrzymam go po obronie pracy magisterskiej na naszej uczelni. Dzięki temu zakończę studia z podwójnym
dyplomem.
WSH: Na zakończenie naszej rozmowy proszę powiedzieć jak zachęciłaby Pani
studentów Wyższej Szkoły Handlowej do korzystania z możliwości zagranicznych
wyjazdów?
OM: Taki wyjazd to fantastyczne doświadczenie. Przede wszystkim nauka życia w innym kraju i możliwość komunikowania się z przedstawicielami innych kultur. Dzięki temu człowiek może przełamać stereotypy i nauczyć się wiele o innych. Jeśli macie szansę, to ją wykorzystajcie i podróżujcie!
OM: Taki wyjazd to fantastyczne doświadczenie. Przede wszystkim nauka życia w innym kraju i możliwość komunikowania się z przedstawicielami innych kultur. Dzięki temu człowiek może przełamać stereotypy i nauczyć się wiele o innych. Jeśli macie szansę, to ją wykorzystajcie i podróżujcie!
piątek, 2 grudnia 2016
Rozwijaj się i szukaj satysfakcji!
Twoja Opcja
Kariery to nazwa nowego projektu w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu. Celem
TOK jest rozwój zawodowy i podniesienie kompetencji studentów ostatniego roku.
Porozmawialiśmy z dr
Małgorzatą Madej, kierownikiem projektu i wykładowcą WSH we Wrocławiu o
sytuacji na rynku pracy i o tym, jak świadomie budować swoją przyszłość
zawodową.
Wyższa Szkoła Handlowa: Pani Doktor, coraz częściej mówi się, że w wielu
branżach nadszedł złoty okres dla pracowników. Czy to oznacza, że już nie
musimy troszczyć się o samorozwój i zdobywanie nowej wiedzy tak, jak w okresie
kryzysu na rynku pracy?
Małgorzata Madej: W tej chwili ogromny wpływ na zmiany na rynku pracy mają
procesy demograficzne. Na rynek pracy wchodzą coraz mniej liczne roczniki –
szczyt ostatniego dużego wyżu demograficznego, czyli ludzie urodzeni na
przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w. mają już w miarę
ustabilizowaną pozycję zawodową, na emerytury odchodzą już roczniki
poprzedniego wielkiego boomu, powojennego z przełomu lat czterdziestych i
pięćdziesiątych XX w. Ich miejsce zajmują ludzie urodzeni w latach
dziewięćdziesiątych, a jest ich wyraźnie mniej. Dlatego pracodawcom trudniej
jest znaleźć osoby na wakujące miejsca, muszą więcej zaproponować kandydatom i
bardziej dbać o utrzymanie pozyskanych już pracowników.
Jednak to
nie jedyny ważny proces demograficzny, który rozgrywa się na naszych oczach.
Jednocześnie rośnie długość życia, poprawia się też jego jakość. Z jednej
strony obecny sześćdziesięciolatek ma przed sobą ponad 20 lat życia – trudno
wyobrazić sobie, że spędzi ten czas wyłącznie na emeryturze. Z drugiej strony –
czy powiedzielibyśmy o sześćdziesięciolatku „starszy pan”, „starsza pani”?
Coraz częściej, dzięki zdrowemu trybowi życia i wyższej jakości opieki medycznej,
są to osoby w pełni sił, sprawne i aktywne.
Wszystko
to oznacza, że przedłuża się okres naszej aktywności zawodowej, a w ciągu 40-45
lat pracy bardziej zagraża nam wypalenie zawodowe. Nawet praca, którą kochamy i
wykonujemy z pasją, może stać się uciążliwą mordęgą po dekadzie, nie
wspominając o dwóch czy trzech. Dlatego potrzebujemy stale się rozwijać, szukać
nowych inspiracji, nowych możliwości i kierunków rozwoju. Nie tylko mobilność
geograficzna, ale także umiejętność zmiany pracy, branży, a nawet zawodu, będą
odgrywały coraz większą rolę w kształtowaniu kariery zawodowej, która ma
przynosić człowiekowi nie tylko korzyść materialną, ale również – a może przede
wszystkim – satysfakcję. Nie ma satysfakcji zawodowej bez ciągłego, świadomego
samorozwoju.
WSH: Czasy, w których większość swojego życia zawodowego spędzaliśmy w
jednej firmie już się skończyły. Teraz oczekuje się od młodych ludzi
mobilności, podejmowania ciągle nowych wyzwań. Jak odpowiednio przygotować się
do zmian i wymagań jakie są stawiane przed pracownikami, którzy dopiero
wchodzącą na rynek pracy?
MM: Tak,
skoro będziemy pracować przez kilkadziesiąt lat, w jednej firmie bardziej
zagraża nam wypalenie zawodowe i nuda. Ale też zmienił się styl życia – współcześnie
bardzo wiele rzeczy i zadań wykonujemy szybciej, dlatego potrzebujemy większego
urozmaicenia.
Warto też
zwrócić uwagę, że nawet bez zmiany firmy często podejmujemy nowe wyzwania,
próbujemy swoich sił na nowych stanowiskach i w nowych działach.
W każdym
nowym miejscu musimy poznać swoistą dla tego miejsca wiedzę i wypracować
odpowiednie umiejętności. Oczywiście, fundament stanowi to, czego nauczyliśmy
się w szkole i na studiach – licencjackich, magisterskich i podyplomowych.
Jednak u każdego pracodawcy musimy poznać szczególne zasady, procedury,
praktyki.
Rzeczywiście,
pracodawcy wymagają większej mobilności, otwartości, gotowości do wykonywania
nowych zadań – poniekąd dlatego, że również same przedsiębiorstwa stoją w
obliczu zmieniającego się, dynamicznego rynku. Ale zastanówmy się też, czego
oczekują pracownicy? Jak wielu młodych ludzi, rozpoczynających teraz karierę,
marzy o stabilnym stanowisku przy taśmie Fordowskiej fabryki? Nie tylko firmy,
także pracownicy oczekują możliwości rozwoju, poszerzenia swoich kompetencji i
odpowiedzialności.
Wydaje mi
się, że to bardzo ważna sprawa zarówno dla pracodawców, jak i pracowników –
tych młodych, wkraczających na rynek pracy; tych powracających po przerwach
spowodowanych zdarzeniami losowymi lub uwarunkowaniami rodzinnymi; i tych
wykonujących pracę w oparciu o różne umowy – miejsce na rynku pracy nie jest
dane raz na zawsze. Ten, kto dziś pracuje i jest zadowolony ze swej pracy, może
za rok zdecydować lub zostać postawionym wobec decyzji o zmianie miejsca lub
charakteru zatrudnienia.
Jak
przygotować się do takiego rynku pracy? Odpowiedź jest zarazem bajecznie prosta
i piramidalnie skomplikowana: są nią kompetencje. Na dynamicznym rynku pracy
najważniejszą rzeczą jest kształtowanie i ciągłe rozwijanie kompetencji, wśród
nich tej najważniejszej: umiejętności stałego uczenia się. Trzeba kłaść nacisk
na zdolności wnioskowania, umiejętność analizowania i syntezowania informacji,
selekcję źródeł i danych, zdolności komunikacyjne, zarówno interpersonalne, jak
i międzykulturowe. Kompetencje dają nam siłę i przygotowują do radzenia sobie w
zmieniających się warunkach, a także w zupełnie nowych środowiskach.
WSH: Wielu studentów łączy naukę z pracą, aby podnieść swoją
atrakcyjność na rynku. Co jeszcze warto robić w czasie studiów, aby świadomie
budować swoją przyszłości zawodową?
MM: Faktycznie,
tak jest. Mam wręcz wrażenie, że prawie wszyscy nasi studenci są aktywni
zawodowo. To też wynika z współczesnego stylu życia: chcemy podejmować różne
wyzwania wcześniej, a przede wszystkim dążymy do samodzielności.
Jednak w
tym zabieganiu, ciągłym dążeniu do czegoś, nie należy zapominać, że studia to
jest jednak wyjątkowy czas w naszym życiu. Warto znaleźć chwilę na autoanalizę,
zdefiniowanie trzech komponentów i ich korelacji: jakie są nasze silne strony,
jakie są nasze słabe strony i co jest naszą pasją? Jakie słabości należy
wyeliminować, aby móc podążać za swoimi marzeniami? Które mocne strony warto
eksponować i jak? W jaki sposób mogę się zmienić i czy tego chcę? Oczywiście,
to nie są decyzje na całe życie. Zwłaszcza w kontekście procesów, o których
mówiliśmy wcześniej – każdego z naszych absolwentów czeka w życiu wiele zmian i
decyzji. Jednak taka baza zdefiniowana na początku ścieżki zawodowej może pomóc
w uniknięciu fałszywych wyborów, szybkich porażek i straty czasu, a także
przygotuje nas do zarządzania zmianą – w firmach i w wymiarze indywidualnym.
Oczywiście,
od razu pojawia się wątpliwość: jak przeprowadzić taką autoanalizę, unikając
popadania w nadmierne samozadowolenie albo w załamanie nerwowe, jak ogarnąć tak
wiele zagadnień, ale trzymać się konkretów? Myślę, że w tym kontekście warto
oprzeć się na specjalistach, np. doradcach zawodowych, którzy nadadzą takiej
analizie ogólny kierunek i pomogą wyciągnąć wnioski ze zdiagnozowanych przewag
konkurencyjnych i braków.
WSH: Pewnie niejednokrotnie rozmawiała Pani z absolwentami WSH, którzy
prowadzą swoje firmy lub odnieśli sukces na innym polu zawodowym. Czy można
znaleźć element, który ich wszystkich łączy? Czy istnieje ogólny przepis na sukces?
MM: Ogólny
przepis na sukces? Nie istnieje nawet ogólna definicja sukcesu! Czy sukcesem
jest praca, która przynosi nam stabilność? wysoki status materialny?
satysfakcję? równowagę życia zawodowego i osobistego? a może warunki do
samorozwoju? lub wręcz decydowania o innych na stanowiskach kierowniczych? Każdy
z nas ma własną odpowiedź.
Jednak
patrząc na naszych absolwentów, których nazwałabym ludźmi sukcesu, myślę, że
mogłabym wskazać cechy łączące ich, choć wybrali bardzo różne ścieżki. Myślę,
że tym, co ich wyróżnia, jest połączenie otwartości i determinacji. Potrafią
definiować sobie cele i wytrwale do nich dążyć, ale potrafią też uznać swoje
porażki i wyciągnąć z nich wnioski. Są gotowi poszukiwać, zmieniać się w miarę
potrzeb, ale też kształtować rzeczywistość, narzucać swoją wolę.
Wiele
mówi się o kształceniu praktycznym, budowaniu umiejętności zawodowych. Jednak
sądzę, że tak naprawdę o sukcesie decydują właśnie te bardzo indywidualne,
trudne do zdefiniowania i zmierzenia kompetencje społeczne.
WSH: W kontekście przyszłości zawodowej młodych ludzi zapytam jeszcze o
projekt Twoja Opcja Kariery. Proszę powiedzieć dlaczego TOK powinien
zainteresować naszych studentów i jakie korzyści wypływają z uczestnictwa w
nim?
MM: Myślę,
że TOK to bardzo dobry projekt dla osób, które studiują. Oferuje im trzy
podstawowe korzyści.
Po
pierwsze, możliwość rozpoznania swoich kompetencji. Narzędzie do diagnozowania
kompetencji, opracowane przez psychologów i doradców zawodowych, obejmuje
bardzo wiele dziedzin z zakresu rozumowania, komunikacji, decydowania i wielu
innych. Zapoznanie się z raportem z takiego bilansu kompetencji pozwoli
studentom lepiej poznać siebie, zidentyfikować swoje atuty i miejsca potencjalnego
rozwoju.
Po
drugie, TOK przewiduje opracowanie indywidualnej ścieżki rozwoju we współpracy
między studentem a doradcami zawodowymi. Wbrew pozorom, to bardzo istotna
sprawa – ogólne recepty zawsze dobrze wyglądają na plakatach, ale rzadko działają
w praktyce. Każdy uczestnik projektu będzie mógł omówić swoje mocne i słabe
strony z doradcami, dowiedzieć się nieco o sobie, o możliwościach prowadzenia
działalności gospodarczej, o sposobach rozwijania kompetencji, ale także o tych
podstawowych sprawach: jak tworzyć cv, jak zachować się w czasie rozmowy
kwalifikacyjnej w zależności od charakteru pracy i firmy. Indywidualizacja
sprawia też, że student nie będzie marnować czasu na rzeczy, które wie, tylko
porozmawia z doradcą o sprawach, które naprawdę są mu potrzebne.
Po
trzecie wreszcie, projekt oferuje wsparcie dla osób rozpoczynających lub
zmieniających pracę. Mentoring i coaching w nowym miejscu pracy są niezbędne, a
bardziej doświadczeni pracownicy często mają problem z wygospodarowaniem czasu
i poświęceniem uwagi nowym osobom. TOK przewiduje specjalne wynagrodzenie,
dzięki któremu pracodawca będzie mógł
wyznaczyć specjalną osobę, a ona zajmie się wprowadzeniem uczestnika projektu w
nowe miejsce pracy.
piątek, 5 sierpnia 2016
Na pewno zrobię to jutro…
„Znowu nie nauczyłem się na
egzamin”, „zabiorę się za ten projekt jak tylko zobaczę, co nowego na
Facebooku”. Znasz to? Jak często zdarza Ci się odkładać zaplanowane czynności
na później? Czy musisz walczyć ze swoim poczuciem winy po kolejnym
niedotrzymanym terminie? Prokrastynacja,
to słowo, które warto znać.
W przestrzeni publicznej pojawia
się wiele określeń, które mogą przedstawić w negatywnym świetle inne osoby.
Jednak co robić, gdy usłyszymy, że jesteśmy prokrastynatorami? Powinniśmy od
razu się obrazić, czy życzliwie uśmiechnąć, aby nie zdradzić, że nie znamy tego
określenia?
Prokrastynacja to zaburzenie,
które oznacza patologiczne przekładanie czynności na później pomimo możliwości
ich wykonania – przejawia się w wielu dziedzinach życia. Prokrastynatorzy odczuwają
trudności z zabraniem się do pracy i w związku z tym odkładają jej wykonanie,
zwłaszcza wtedy, gdy nie spodziewają się natychmiastowych efektów.
To zaburzenie często
współwystępuje z perfekcjonizmem, a źródła prokrastynacji należy szukać w
strachu przed porażką i…sukcesem. Tak - sukcesem, ponieważ prokrastynator, obawia
się, że jego perfekcyjnie wykonane zadanie może być przyczyną zazdrości lub
większej liczby obowiązków dlatego odwleka wykonanie na przykład projektu. Porażką, bo za
wysoko postawiona poprzeczka może wzbudzać lęk przed możliwością wykonania
zadania w sposób niedostatecznie dobry. Wówczas odraczanie staje się wymówką i
usprawiedliwieniem.
Problem patologicznego odkładania
czynności nie jest niczym nowym, jednak współczesny świat, który oparty jest na
nieograniczonych możliwościach korzystania z nowych technologii sprzyja
prokrastynacji. „Dzięki” portalom społecznościowym i innym pochłaniaczom naszej
uwagi coraz łatwiej złamać naszą silną wolę i oderwać od zaplanowanej pracy.
Jak można rozpoznać osobę
cierpiącą na prokrastynację?
´ Przy
trudnym, długoterminowym zadaniu traci
motywację do pracy i wiarę w siebie,
boi się popełnić błąd, więc odracza rozpoczęcie realizacji
´ Wypełnia
swój dzień prostymi pracami, których
nie musi wykonać natychmiast – robi to jednak, aby nie podjąć się właściwego
zadania
´ Przykład?
Rozpoczęcie zaplanowanego zadania, a następnie przeglądanie Facebooka lub
gotowanie obiadu
´ „Czeka na właściwy czas”, idzie spać
bo musi być wypoczęty przed zadaniem, nie realizuje czynności, bo miejsce nie
jest do tego przygotowane itp.
Teraz kilka metod radzenia sobie z prokrastynacją:
´ Założenie
konkretnego planu
- im zadanie zostanie bardziej szczegółowo opisane, tym większa szansa na jego realizację
- szczegółowe zapisanie planu działania i wizualizowanie go
- im zadanie zostanie bardziej szczegółowo opisane, tym większa szansa na jego realizację
- szczegółowe zapisanie planu działania i wizualizowanie go
´ Plan
dnia, który zaczyna się od zadań
najważniejszych, a kończy na tych, które mogą poczekać
´ W
trosce o komfort psychiczny zaczynaj od zadań
najtrudniejszych
´ Dbanie
o własną motywację – nagradzaj się po
zrealizowaniu planu
´ Tworzenie
kalendarzy, grafików, używanie aplikacji na telefon, które będą nam przypominać o zadaniu
´ Uporządkowane miejsce pracy – biurko,
komputer– nie możemy być rozproszeni
´ Daj
sprawdzić i ocenić swoją pracę
innym – pozytywna mobilizacja
´ Spraw,
aby to, co robisz było atrakcyjne
Na koniec
pamiętajmy, że prokrastynacja to zaburzenie, którego nie można traktować jak
łatwej wymówki w trakcie wykonywania codziennych obowiązków. Osoby cierpiące na
tę dolegliwość często są stereotypizowane przez innych i mają zaniżone poczucie
własnej wartości, stany lękowe, poczucie winy. W takich sytuacjach trzeba sztywno trzymać się planu, który się założyło, być konsekwentnym we własnych postanowieniach i realizować wcześniej opisane metody walki.
piątek, 22 lipca 2016
Zawody przyszłości. Co nas czeka?
Z jakimi obszarami będą związane zawody przyszłości? Jak zaplanować swoją edukację i dlaczego rozmowa z drugim człowiekiem jest tak ważna? Dr Dariusz Socha, Dyrektor Studiów Podyplomowych w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu, właściciel firmy szkoleniowej Adviser i wieloletni doradca, odpowiedział nam na te pytania w inspirującej rozmowie.
Wyższa Szkoła Handlowa: Panie Doktorze, według Pana młodzi ludzie przy wyborze
swojej ścieżki edukacyjnej powinni przede wszystkim obserwować trendy na rynku
pracy czy kierować się swoimi pasjami i zainteresowaniami? Mówiąc krótko –
serce czy rozum?
Dr Dariusz Socha: Najlepiej
połączyć te dwie rzeczy. Jednak, gdybym miał wybrać, to powiedziałbym, że pasja
jest najważniejsza, ponieważ determinuje ona całość działania.
Rynek szkoleniowy i edukacyjny
obserwuję już od 15 lat. W tym czasie widzę, że jeszcze dwa lat wstecz było to
wszystko w jakimś stopniu uporządkowane – wówczas można było zauważyć duże
zainteresowanie obszarami z zakresu socjologii czy innych nauk humanistycznych.
Później trend odwrócił się na rzecz kierunków technicznych, ale teraz widzę pewnego
rodzaju zamieszanie – właściwie nie
bardzo wiadomo co wybrać, aby była gwarancja zatrudnienia, bo w moim
przekonaniu nawet wykształcenie politechniczne nie gwarantuje pracy. Mówię to w
sensie wszechstronnych umiejętności
kandydata. Często rozmawiam z pracodawcami, którzy opowiadają o
pracownikach mających wykształcenie i zdolności techniczne, ale w dużej części
nie potrafią się komunikować czy współpracować w grupie.
Rozumiem, że według Pana zaszło to wszystko za daleko – od jakiegoś
czas promuje się kierunki techniczne, ale jednocześnie nie daje się studentom
tych kierunków możliwości podwyższenia poziomu kompetencji społecznych.
Badania jednoznacznie pokazują,
że kompetencje społeczne są niezbędne do funkcjonowania w środowisku pracy,
dlatego ten aspekt powinien być poddany szczegółowej analizie na polskich
uczelniach.
Powiedział Pan o tym, że rynek zmienił się, panuje zamieszanie i brak
jest punktów odniesienia. Kiedyś absolwenci szkół wyższych mogli z większym
prawdopodobieństwem przewidzieć swoją przyszłość zawodową, a teraz funkcjonują
na ruchomych piaskach. Czy według Pana młodzi ludzie są przygotowani do tak
zmiennego środowiska?
Młodzi ludzie powinni przede
wszystkim wiedzieć, że efekty pracy nigdy nie przychodzą natychmiast – duży sukces,
to duże poświęcenie. Liczy się praca u podstaw. W świecie, który oparty jest na
szybkich rozwiązaniach i półśrodkach docenia się wiedzę opartą na trwałych
fundamentach, szacunek do innych, umiejętność współpracy czy po prostu czytanie książek. W
dobie rozwoju nowych technologii (Facebook,
Instagram, Twitter) wiele wartości się zdewaluowało. Ci, którzy potrafią
nawiązywać do takiego interdyscyplinarnego sposobu działania są bardziej kreatywni,
a tym samym bardziej wartościowi dla organizacji. Myślę, że jest to klucz do sukcesu w tym
skomplikowanych realiach.
Panie Doktorze, ale
warto porozmawiać również o tym, co nas czeka. Jakie profesję, według Pana,
będą zawodami przyszłości?
Zawody przyszłości będą ogniskować się wokół trzech
dziedzin. Przede wszystkim obszar związany z szeroko rozumianą informatyką –
testerzy oprogramowania, osoby tworzące gotowe rozwiązania technologiczne,
elektrotechnicy. Druga dziedzina związana jest z demografią. Przez ostatni wiek
średnia długość życia człowieka wzrosła o 30 lat, dlatego w przestrzeni
społecznej żyje coraz liczniejsza grupa osób starszych mających wiedzę i zasoby
finansowe do tego, aby dbać o swoje zdrowie. Dzięki temu pojawia się nisza dla
takich zawodów jak masażyści, rehabilitanci czy geriatrzy. W tym kontekście
obserwuję we Wrocławiu nowe obiekty, które są bardzo dobrze wyposażone i będą
świadczyć usługi związane z opieką nad osobami starszymi – jest to dynamicznie
rozwijający się obszar. Trzecia dziedzina dotyczy obszaru zdrowia. Wraz ze
wzrostem świadomości ludzie doceniają rolę zdrowej żywności i zdrowego trybu
życia. Takie zawody jak na przykład dietetyk czy trener personalny będą coraz
bardziej zyskiwać na znaczeniu.
Mówiąc o coraz większej świadomości społeczeństwa warto
wspomnieć o jeszcze jednym obszarze, który będzie się rozwijał, a związany jest
z chęcią osobistego rozwoju zawodowego. Mam tutaj na myśli działania związane z
coachingiem i mentoringiem. Osoby, które osiągnęły już wysoki status społeczny
będą nadal chciały się rozwijać i dlatego ta dziedzina również zyska na
wartości. Jako dyrektor studiów podyplomowych w Wyższej Szkole Handlowej we
Wrocławiu przy każdej okazji zachęcam do zapoznania się z naszą ofertą,
ponieważ znajdują się tam kierunki odpowiadające wyzwaniom współczesnego rynku
pracy.
Wyszliśmy od diagnozy o
skomplikowanej rzeczywistości i o tym, że trudno odnaleźć się na rynku pracy.
Dzięki takim profesjom jak doradca zawodowy czy mentor będzie można łatwiej
przejść przez ten zamęt poznawczy?
Tak, profesjonalny doradca będzie mógł badać, diagnozować
i podpowiadać ewentualne drogi rozwoju osobistego i zawodowego.
Panie Doktorze, gdyby
miał Pan stworzyć zbiór dobrych rad dla młodych ludzi rozpoczynających swoje
życie zawodowe, to co by Pan im powiedział?
Po
pierwsze, nie możemy zapętlić się w obszarze nowych technologii. Nie powinniśmy
ulec pokusie, że nowe technologie są antidotum na rzeczywistość. Po drugie, ja
sam jestem interakcjonistą symbolicznym, rozmowa z drugim człowiekiem mnie
inspiruje, pobudza intelektualnie i rozwija. Jeśli wolno mi coś zasugerować
młodym ludziom, to chciałbym, aby zastanowili się na tym, czy nie za daleko
odeszli od zwykłej, klasycznej rozmowy z drugim człowiekiem. Interakcja,
wymiana poglądów, przebywanie z drugą osobą jest również potrzebne dla higieny
umysłu, odpoczynku i wydajniejszej pracy. Byłem przez pewien czas ekspertem
Wielkopolskiej Akademii Nauki i Rozwoju, spotykałem się z dyrektorami szkół
oraz nauczycielami. Moim zadaniem była między innymi diagnoza i doradztwo w
aspekcie wychowania przyszłych pokoleń. Podczas tej pracy dostrzegłem przede
wszystkim, że młode osoby doskonale poruszają się w obszarze gier
komputerowych, a jednocześnie nie potrafią rozmawiać ze swoimi rodzicami, ale
również i rówieśnikami. Ponadto, uczniowie często nie wiedzą czym jest
współpraca w grupie. Chcę przez to powiedzieć, że rozmowa z drugim człowiekiem
jest bardzo ważna i determinuje dalsze działania. Po drugie, każda młoda osoba
powinna pamiętać również o pozytywnej formie aktywności, która buduje naszą
osobowość. Myślę tu przede wszystkim o wolontariacie, sporcie i wszystkim tym,
co pozwala poznać siebie i innych. Mówiąc krótko – dobro zawsze wraca dlatego
wychodźmy z inicjatywą, działajmy i spodziewajmy się tego dobrego.
sobota, 16 lipca 2016
IUSARGames - ekstremalna przygoda (część 2)
Wspaniałe zachody słońca, egzotyczne widoki, ale przede wszystkim trudne zmagania z konkurencją i własnymi słabościami - tego doświadczyła grupa studentów Wyższej Szkoły Handlowej podczas pobytu na Cyprze. W pierwszej części relacji mogliśmy dowiedzieć się czym jest IUSARGames. W drugiej części, Filip Janczak, student II roku Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Przewodniczący Samorządu Studenckiego WSH i główny koordynator IUSAR Team WSH, pasjonująco opisał szczegóły wszystkich konkurencji i tego jak poradzili sobie z nimi reprezentanci WSH...
Zakwaterowani zostaliśmy w czteroosobowych domach, w związku z czym musieliśmy zostać rozdzieleni. Ruslan, Vadym i Olech zamieszkali razem ze mną, Nazar i Kuba zostali przydzieleni do drużyny z Rosji i Kazachstanu. Ja jako team leader dostałem wydzielony pokój z widokiem na morze, czego zazdrościła mi reszta ekipy. Widoki były naprawdę świetne, choć nie jestem typem romantyka, doceniałem szczególnie zachody słońca. Wiem, że brzmi to dość sztampowo, ale możecie mi wierzyć, że słońce na wyspie jest zupełnie nieporównywalne do tego tutaj. Podczas zachodu można dostrzec gołym okiem rzeczywisty ruch słońca, robi to wielkie wrażenie. Samo miejsce było piękne, ale wyglądało też dość surowo. Linia brzegowa wysiana była tylko ostrymi skałami, w samej wodzie również znajdowało się parę większych kamieni, na szczęście po namowie Kuby wyposażyłem się w niezawodny sprzęt, jakim były Crocsy. Wszystko to jednak wyglądało naprawdę świetnie, Morze Śródziemne przez to, że jest tak słone, jest naprawdę czyste. Można było dostrzec pod wodą wszystko to, co znajdowało się paręnaście metrów przed tobą.
Pierwsze trzy dni spędziliśmy na
treningach i na zapoznawaniu się z przedstawicielami innych Uczelni. Drużyn
było dwadzieścia z krajów takich jak: Turcja, Rosja, Kazachstan, Kirgistan,
Nepal, Indonezja, Pakistan, Somalia. Poza samym treningiem dodatkowym
wyzwaniem, dla nas była również różnica klimatów. W Polsce kwiecień należy
raczej do zimnych miesięcy, przeskok w około 28 stopni Celsjusza był dość
wymagającym wyzwaniem.
Podczas przygotowań mieliśmy
okazję poznać teren oraz sprzęt, który mieliśmy potem wykorzystywać podczas
rozgrywek. Z całego wyjazdu okres treningu był w mojej ocenie najlepszy.
Wszystkie drużyny były do siebie mega przyjaźnie nastawione, przez co każdy
wieczór spędzaliśmy na wspólnych tańcach, śpiewach, grach, czy też wspólnym
treningu umiejętności ratowniczych. Było to dla nas bardzo fajne doświadczenie
jako Europejczyków. Mogliśmy poznać weselne gry i zabawy z najdalszych zakątków
świata, a przy okazji pokazaliśmy również naszą kulturę. Wyjątkowym hitem
okazały się nasze kaczuszki, które wszyscy później bardzo chętnie i żywiołowo
powtarzali.
Czwarty dzień był dla nas dniem
oficjalnego rozpoczęcia. Ceremonia otwarcia odbyła się w Girne American
University. Ruslan dumnie i godnie niósł flagę Polski, a my podczas marszu
prezentowaliśmy nasze wyposażenie. Kampus GAU jest naprawdę zadziwiający, korty
tenisowe, ścianki wspinaczkowe, boiska, miejsca grillowe i wszystko inne, czego
studenci potrzebują. Tego dnia losowaliśmy również miejsca startowe podczas
rozgrywek. Wylosowałem nam ostatnią pozycję startową, czyli z praktycznego
punktu widzenia – najlepszą. Piątego dnia pierwsza dziesiątka rozpoczynała
rozgrywki, my jako iż wylosowaliśmy ostatnią pozycje, mogliśmy podpatrzeć, jak
inne drużyny radzą sobie z zadaniami. Cały dzień spędziliśmy na trybunach,
notując i obserwując, wiedząc, że następnego dnia będziemy wykonywać te same
zadania.
Szósty dzień był dla nas pierwszym dniem startu. Pierwsze zadanie, jakie nas czekało, to wyciągnięcie osoby poszkodowanej z gruzów: musieliśmy przebić się przez trzy płyty (drewno, metal i cement) po to, by dotrzeć do osoby znajdującej się pod gruzami. W tym zadaniu wyznaczyłem Ruslana i Nazara na osoby wchodzące do tunelu, ponieważ byli najlepiej przygotowani pod względem fizycznym do tego zadania. Reszta z nas była wsparciem zewnętrznym, mimo to wymagało to od nas dużej koordynacji i współpracy, tak aby poszczególne narzędzia były podawane jak najsprawniej. Jedną z ciekawszych obserwacji, jakie poczyniliśmy, to fakt iż każda nacja miała swoje plusy i minusy w stosunku do innych drużyn np. my jako wysocy i względnie silni zdecydowanie łatwiej pokonywaliśmy tor przeszkód, jednak wchodząc w gruzy napotykaliśmy duży problem, bo w bardzo ciasnej przestrzeni trudno było nam się poruszać. Zawodnicy z Indonezji natomiast byli o wiele niżsi, więc mieli problemy w trakcie toru przeszkód, później jednak nadrabiali w tunelu. Z pierwszym zadaniem poradziliśmy sobie dzięki dobremu przygotowaniu – jeszcze przed rozpoczęciem ustaliliśmy podział pracy, każdy wiedział, którą część zadania ma wykonać, orientowaliśmy się też w sprzęcie, niezbędnym do przebijania kolejnych barier.
Następnym zadaniem do wykonania tego
dnia była gra terenowa. W ciągu maksymalnie 90 minut mieliśmy odnaleźć 5
punktów na podstawie podanych współrzędnych. Musieliśmy posługiwać się kompasem
i mapą. W tym zadaniu niezwykle ważna była orientacja w terenie oraz
umiejętność czytania mapy. Zarówno ja i Ruslan byliśmy odpowiednio przeszkoleni
z tego zakresu, w związku z czym współdziałając uzyskaliśmy bardzo dobry wynik
końcowy. Zadanie to było o tyle trudne, iż w środku największego skwaru
musieliśmy biegać po górach. Ostatecznie zadanie ukończyliśmy z wynikiem 4 / 5,
co było bardzo dobrym rezultatem – prawie żadna drużyna nie poradziła sobie z
kompletem punktów do odnalezienia. Po tym zadaniu czekał nas kolejny dzień
odpoczynku, który spędziliśmy na plaży.
Ósmy dzień był kolejnym dniem rozgrywek dla naszej drużyny, zaczynaliśmy od transportowania osoby poszkodowanej nad urwiskiem. Było to jedno z najfajniejszych zadań, ponieważ musieliśmy wspinać się na ściankę wspinaczkową, a później jedna osoba miała zjechać na linie wraz z poszkodowanym. W tym zadaniu Kuba miał za zadanie asekurację poszkodowanego podczas zjazdu, my zajmowaliśmy się przygotowaniem poszkodowanego. Podczas wykonywania tego zadania, musieliśmy użyć umiejętności nabytych podczas naszych treningów, tj. wiązania różnego rodzaju węzłów i techniki schodzenia ze stromych urwisk. Napotkaliśmy małe problemy związane z zablokowaniem się węzła, jednak mimo to nie poddaliśmy się i ukończyliśmy zadanie z powodzeniem. Jestem niezwykle dumny, ponieważ pomimo trudności ze wspinaczką podczas treningu, podczas wykonywania zadania w trakcie rozgrywek poradziłem sobie z tym świetnie.
Po paru godzinach odpoczynku
przyszedł czas na ratowanie osoby z wypadku samochodowego. Dostaliśmy za
zadanie wyciągnąć osobę poszkodowaną z samochodu przy jednoczesnym odgięciu
kierownicy. To zadanie było dla nas dość pechowe, ponieważ wylosowaliśmy
samochód bez zderzaka, który bardzo ułatwia zadanie. Każdy z nas wykonał jednak
swoją część pracy bardzo dobrze, Vadym wykazał się dużą wytrzymałością fizyczną
podczas przecinania samochodu, a Ruslan i Nazar podczas samego odginania
kierownicy. Pomimo ogromnych problemów udało nam się wyciągnąć poszkodowanego z
samochodu, wykazaliśmy się przy tym umiejętnością szybkiej reakcji na
niespodziewane okoliczności.
Jako, iż był to ostatni dzień
rozgrywek, po pięciu godzinach odpoczynku wyruszyliśmy na ostatnie zadanie
nocne. Polegało ono na tym, iż od 22 do
8 rano musieliśmy ,,przetrwać” w górach. Całość zorganizowana była w ten
sposób, że maszerowaliśmy do punktów zbiórki, gdzie organizowane były mini gry
między drużynami. To zadanie wspominamy jako dość zabawne, ale i smutne: w
trakcie rozgrywek nocnych powoli docierało do nas, ze zbliżamy się ku końcu
naszej przygody.
Dziewiąty dzień był dniem poświęconym ceremonii zamknięcia IUSARGames 2016, podczas, której rozdawane były medale. Ostatecznie zajęliśmy 8 miejsce na 20 drużyn. Ten dzień był dla nas wszystkich wyjątkowo przykry. Podczas wręczania medali zdawaliśmy sobie sprawę, że to już koniec tej wielkiej przygody. Po powrocie do Esentepe rozpoczęły się pożegnania. Każda z drużyn odjeżdżając, była żegnana jak wieloletni przyjaciele. Nasza drużyna jako ostatnia opuszczała Sivil Savunma Esentepe Sosyal Tesisleri, następnego dnia byliśmy już w Polsce.
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że wyjazd ten był dla nas czymś niezwykłym. Pierwszy raz mieliśmy możliwość obcowania z tak ogromną różnorodnością ludzi, zwyczajów i kultury. Z perspektywy czasu widzę, jak ważne jest, abyśmy dalej zacieśniali swoje relacje. Pomimo odległości, które nas dzielą musimy pamiętać o motcie organizacji ,,United we are strong”, dzięki czemu w przyszłym roku osiągniemy jeszcze więcej, a nowe osoby, które zamierzamy zrekrutować do drużyny, przeżyją niezwykłą przygodę tak jak my!
poniedziałek, 4 lipca 2016
IUSARGames - ekstremalna przygoda (część 1)
Gry terenowe w górach, ratowanie poszkodowanych oraz możliwość wykorzystania umiejętności w trudnych warunkach - tego wszystkiego doświadczyli studenci WSH podczas pobytu na Cyprze. Czym jest IUSARGames? Jak przygotować się do dużego wyzwania i dlaczego warto być aktywnym społecznie? Na te pytania w swoim wpisie odpowiedział Filip Janczak, student II roku Bezpieczeństwa
Wewnętrznego, Przewodniczący Samorządu Studenckiego WSH i główny koordynator
IUSAR Team WSH. Zapraszamy do przeczytania pierwszej części relacji z kwietniowego wyjazdu.
Na początku maja 2015 Pani Rektor dr Irena Tomys
oraz Pan Kanclerz Selcuk Mustafa Ozcan wylecieli na Cypr Północny, by podpisać
porozumienie między Wyższą Szkoła Handlową we Wrocławiu a organizacją
International Universities Search and Rescue Council. Jest to organizacja
zrzeszająca uczelnie z wielu państw świata, która stawia sobie za cel
promowanie działalności związanej z ratownictwem medycznym wśród studentów.
Uczelnie, które należą do tej organizacji, przez cały rok prowadzą aktywność o
charakterze wolontariatu, ucząc studentów i innych członków lokalnych
społeczności na temat zagrożeń naturalnych, umiejętności reakcji i działania, a
dzięki temu otrzymują prawo do wydelegowania szóstki studentów, którzy będą
reprezentować Uczelnię podczas corocznych rozgrywek ratownictwa medycznego
IUSARGames odbywających się na Cyprze Północnym.
Wiadomość o tym, iż zostałem mianowany na koordynatora projektu IUSARGames2016 w WSH była dla mnie miłym zaskoczeniem. Dowiedziałem się o tym w trakcie Juwenaliów, zaraz po moich urodzinach, stąd pamiętam dokładną datę 12 maja. Początkowo temat organizacji tego przedsięwzięcia był dla mnie czarną magią, musiałem przedrzeć się przez materiały przekazane przez IUSaRC przedstawiające m.in. podstawowe informacje o organizacji, akcje, które należało zorganizować we Wrocławiu, dokładne informacje na temat sprzętu, jaki drużyna powinna zabrać na IUSaRGames, oraz informacje o pięciu etapach rozgrywek.
Wiadomość o tym, iż zostałem mianowany na koordynatora projektu IUSARGames2016 w WSH była dla mnie miłym zaskoczeniem. Dowiedziałem się o tym w trakcie Juwenaliów, zaraz po moich urodzinach, stąd pamiętam dokładną datę 12 maja. Początkowo temat organizacji tego przedsięwzięcia był dla mnie czarną magią, musiałem przedrzeć się przez materiały przekazane przez IUSaRC przedstawiające m.in. podstawowe informacje o organizacji, akcje, które należało zorganizować we Wrocławiu, dokładne informacje na temat sprzętu, jaki drużyna powinna zabrać na IUSaRGames, oraz informacje o pięciu etapach rozgrywek.
Po zapoznaniu się z materiałami przygotowałem wstępny plan działania. Najważniejszym zadaniem na tym etapie było znalezienie osób chętnych do uczestnictwa w IUSARGames2016, tak aby po wakacjach ruszyć pełną parą. Oferta wyjazdu okazała się na tyle atrakcyjna, iż cały zespół udało mi się zebrać w ciągu paru dni. Okres wakacyjny spędziliśmy na wymianie maili na temat akcji społecznych, które musieliśmy zorganizować we Wrocławiu. Wiedzieliśmy, że przygotowanie i przeprowadzenie tych wydarzeń będzie ciężką pracą, a sam wyjazd miał być ukoronowaniem całorocznego wysiłku.
Pierwsza akcja jaką zorganizowaliśmy, była
związana z edukowaniem dzieci na temat właściwego zachowania podczas powodzi. We Wrocławiu cyklicznie zdarzają się powodzie,
niektóre z nich, nawet w ostatnich dekadach, były katastrofalne, dlatego
uznaliśmy, że to bardzo ważne, aby zwłaszcza najmłodsi wiedzieli, jak
zareagować w sytuacji zagrożenia, nie wpadając w panikę i podejmując
odpowiedzialne decyzje. Przeprowadziliśmy warsztaty i ćwiczenia dla ponad 40
dzieci w wieku 10-13 lat. Było to dla nas niezwykle doświadczenie, ponieważ
jako studenci mieliśmy możliwość wcielić się w rolę nauczycieli.
Zgodnie z założeniami po pierwszej akcji –
edukacyjnej – druga miała mieć charakter charytatywny. Postanowiliśmy ją poświęcić
pomocy dla niepełnosprawnego dziecka. Udało nam się pozyskać wielu sponsorów
dla wsparcia tej ważnej sprawy i zorganizowaliśmy spore wydarzenie na terenie
naszej Uczelni: aukcję charytatywną, salon gier oraz sprzedaż własnych
wypieków. Akcja była bardzo dużym sukcesem – zebraliśmy prawie 2.000 zł i
przekazaliśmy je rodzinie, która zbiera środki na niezbędną okulistyczną
operację kilkuletniego Wiktorka. To zadanie uświadomiło nam, jak wiele możemy
zrobić dla innych i jak wielu potrzebujących jest wokół, ale jednocześnie było
chyba dla nas najbardziej zbliżające, ponieważ mogliśmy spędzić ze sobą
naprawdę dużo czasu, bawiąc się przy tym świetnie.
Jednocześnie nie zapominaliśmy o treningu. Musieliśmy przygotować się tak dobrze, jak było to możliwe. Postanowiliśmy, że zwrócimy się o pomoc do specjalistów. Skontaktowaliśmy się z firmą, która organizowała profesjonalne szkolenia kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP), jest to rozszerzony poziom pierwszej pomocy, którą muszą opanować wszyscy funkcjonariusze policji, straży miejskiej czy straży pożarnej. Dla nas – studentów Bezpieczeństwa Wewnętrznego, była to świetna okazja, by poznać służby mundurowe od praktycznej strony. Każdy z uczestników po zakończeniu kursu otrzymał tytuł Ratownika.
Nie będę opisywał wszystkich formalności, które
musieliśmy dopełnić, ale cały proces zakupu sprzętu, zamawiania biletów i
ubezpieczenia też był skomplikowany i wymagał od nas dużego wysiłku. Przejdę do
najlepszej części, czyli do samego wyjazdu, który był dla nas wielką przygodą i
nagrodą za pracę włożoną w całoroczny projekt IUSaRC 2016.
Z
Wrocławia wyruszyliśmy 20 kwietnia i lecieliśmy na Cypr z dwoma
międzylądowaniami: w Warszawie i w Istambule. Lotnisko w Istambule jest
naprawdę ogromne, jest mega dużo sklepów, kawiarni i pokojów relaksu.
Spędzilibyśmy tam naprawdę świetny czas, gdybyśmy mieli pieniądze… Studencka wersja
lotniska to jedna kawa w Starbuksie na trzy godziny siedzenia przy wi-fi. Po
około pięciu godzinach oczekiwania, wyruszyliśmy do docelowego lotniska w
Ercanie. Na miejscu wylądowaliśmy w środku nocy i natychmiast spotkaliśmy naszych
opiekunów Ibrahima oraz Berrin. Całość wyglądała dość komicznie, ponieważ nie
spodziewaliśmy się, iż naszymi opiekunami będą funkcjonariusze Sivil Defense
(coś w rodzaju naszej straży miejskiej) oraz tego, że wyłapią nas jeszcze przed
wyjściem z lotniska. Pamiętam, jak Berrin wyskoczyła przed nas, machając rękoma
z zapytaniem, czy jesteśmy z Polski. Wyglądało to dość zabawnie, ale faktycznie
organizacja była bardzo sprawna. Przedstawiciele Sivil Defense zaprowadzili nas
bez kolejki do odprawy, a następnie dostaliśmy 30 dniową wizę na pobyt na
Cyprze. Jako iż kraj ten nie jest uznawany przez większość państw świata, pieczątki
są wydawane na osobnym papierze, po to by paszporty były nadal akceptowane na
granicach. Już na lotnisku poznaliśmy ekipę z Nepalu, która – jak się okazało –
leciała tym samym samolotem, a potem pojechaliśmy na miejsce docelowe, do
siedziby Sivil Savunma Esentepe Sosyal Tesisleri.
Już wkrótce druga część relacji.
wtorek, 14 czerwca 2016
Zaufanie lepsze od dominacji
Czy przywództwo powinno być oparte na demonstracji siły czy zaufaniu? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w jednym z polskich wydań Harvard Business Review.
Autorzy artykułu podkreślają, że większość liderów stawia na autoprezentację, która podkreśla ich siłę i kompetencje. Jednak jest to ryzykowna strategia. Taki lider naraża się na wzbudzenia wśród swoich pracowników lęku będącego prostą drogą do zablokowania ich twórczych możliwości i efektywnej pracy. Badania pokazują, że sprawne oddziaływanie na ludzi powinno być oparte na życzliwości, a nie wywoływaniu strachu. Życzliwość wobec podwładnych tworzy fundamenty zaufania, którego tak mocno brakuje w polskim kontekście. Alex Todorov, psycholog społeczny udowadnia, że dokonując osądów na temat innych najszybciej odczytujemy objawy serdeczności niż kompetencji. Na tworzenie atmosfery życzliwości składa się wiele werbalnych i niewerbalnych elementów. Warto na co dzień pokazywać swoim pracownikom, że ceni się ich zaangażowanie, pomysłowość i wkład w działalność organizacji. Taka postawa zaowocuje zadzierzgnięciem więzi z otoczeniem i przede wszystkim przyczyni się do możliwości zmian postaw, co jest niezbędnym elementem do przekonania współpracowników to swoich racji.
Zapraszamy do biblioteki Wyższej Szkoły Handlowej we Wrocławiu po pełną treść artykułu.
Amy J.Cuddy, Matthew Kohut, John
Neffinger, Przywództwo zaczyna się od zaufania, „Harward Business Review Polska”,
kwiecień 2015, s. 36-44
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)
Popularne posty
-
Z jakimi obszarami będą związane zawody przyszłości? Jak zaplanować swoją edukację i dlaczego rozmowa z drugim człowiekiem jest tak wa...
-
Pani Olha Materynska , studentka studiów magisterskich w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu świadomie buduje swoją przyszłość zawodow...
-
Wspaniałe zachody słońca, egzotyczne widoki, ale przede wszystkim trudne zmagania z konkurencją i własnymi słabościami - tego doświa...